Minister Siewiera dla Pulsu Biznesu: Polityczny renesans Bałtyku - Wydarzenia - Biuro Bezpieczeństwa Narodowego

23.12.2024

Minister Siewiera dla Pulsu Biznesu: Polityczny renesans Bałtyku

I

Trwają międzynarodowe dyskusje mające zarysować warunki zakończenia wojny w Ukrainie. Jeżeli pokój nadejdzie, nie będzie łatwy. Obok dylematów moralnych staniemy przed pragmatycznymi - jak w warunkach wstrzymania walk oraz usypiającej czujność rosyjskiej polityki utrzymywać determinację Zachodu do dalszego wzmacniania obronności? Bo w długofalową zmianę Rosji oraz odsunięcie widma kolejnego konfliktu w Europie dziś nikt nie powinien wierzyć.

Z czasem stracił na mocy argument mówiący, iż trwająca wojna osłabia Rosję. Wojna Rosję zbrojeniowo rozpędza. Dziś produkuje ona 1500 czołgów rocznie, czyli ponad setkę miesięcznie, dwukrotnie więcej rakiet czy amunicji artyleryjskiej, niż produkowała przed wojną, nie wspominając o dronach. To również dwukrotnie większe ilości niż osiągalne przez cały Zachód. Doliczmy do tego wsparcie zbrojeniowe Teheranu, Pekinu oraz Pjongjangu. W momencie zawieszenie broni linie produkcyjne nie staną, a zachodnia jakość nie zawsze będzie w stanie kompensować rosyjskie ilości.

Dla Kijowa zawieszenie broni i złapanie oddechu w krótkiej perspektywie będzie o tyleż kuszące co niebezpieczne. Szczególnie kiedy na froncie nie jest w stanie przechylić ku sobie szali zwycięstwa. Dla Polski natomiast decyzje dyplomatyczne dotyczące przyszłego pokoju nie powinny być powodem do jakiejkolwiek zmiany polityki bezpieczeństwa. Co więcej – powinniśmy zapewnić jej nie tylko ciągłość, ale również rozwijać o nowe kierunki i idee.

Szczęśliwie wbrew obawom nie wydaje się, by USA oddały zwycięstwo w Ukrainie, a nowa administracja z pewnością odegra istotną rolę w utrzymaniu globalnego przywództwa przez USA. Większe obawy mam wobec europejskiej polityki bezpieczeństwa. Mimo że Europa bierze na siebie coraz większą odpowiedzialność, często po omacku wkracza w etap poszukiwania modelu funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Więcej tu zagrożeń związanych z negowaniem idei transatlantyckiej czy przyspieszoną integracją traktatową niż oczywistych szans.

II

Na europejskiej mapie dylematów są jednak także dobrze rokujące wiadomości. Wojna w zupełnie nowym świetle pokazała europejską geografię, kierując reflektory na bliski nam Bałtyk. Region łączący największe obecne ryzyko dla NATO z największą proobronną determinacją i jednomyślnością leżących nad północnym i wschodnim Bałtykiem państw – Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Szwecji i Finlandii.

W dużej mierze tu ośrodkuje się bezpieczeństwo militarne i ekonomiczne Europy. Tutaj może dojść do realnej konfrontacji z Rosją. W tym prowokacji hybrydowych na infrastrukturze krytycznej, których byliśmy świadkami w ostatnich miesiącach. Nie jest tajemnicą, że liczne ćwiczenia i symulacje przeprowadzane przez sojuszników rozpoczynają się właśnie od wywołanych przez Rosję incydentów na Bałtyku. Ryzyko potęguje dodatkowo zacieśnienie wojskowej współpracy Rosji i Białorusi, sprowadzające się de facto do obecności rosyjskich wojsk bezpośrednio przy granicach Polski. Jeżeli celem Rosji jest podważenie jedności i rozbicie NATO, to nie odbędzie się ono w Ukrainie, lecz w najbardziej newralgicznym miejscu, jakim jest dziś region bałtycki.

W takich warunkach państwa nadbałtyckie nie tylko chcą, ale muszą integrować działania dotyczące bezpieczeństwa. Muszą Litwa, Łotwa i Estonia, które są najbardziej narażonym, trudnym do obrony i o małej głębi strategicznej obszarem NATO. Muszą Szwecja i Finlandia, które mimo posiadania nowoczesnych armii w sytuacji konfliktu będą uzależnione od sojuszniczego wsparcia. W tym przede wszystkim z wykorzystaniem Bałtyku. USA natomiast nadal ponad 90 proc. swojego potencjału wojskowego przemieszczają drogą morską. Ten sam problem sojuszniczego wsparcia dotyczy Polski. Dodatkowo nakłada się na niego praktycznie całkowite uzależnienie energetyczne od morskich szlaków transportowych. Dla państw regionu Bałtyk stał się linią życia pod względem gospodarczym i gwarancją bezpieczeństwa pod względem wojskowym.

Mówimy jednocześnie o państwach o najbardziej transatlantyckiej, łączącej Europę i USA, polityce oraz silnym poparciu dla akcesyjnych aspiracji Ukrainy jako gwarancji stabilności regionu. W 2025 r. łącznie mogą przekroczyć średni poziom 3 proc. PKB nakładów obronnych, co jest fundamentalnym argumentem dla nowej administracji USA. To też kraje o najbardziej spośród sojuszników rozwiniętym systemie obrony powszechnej. Prowadzące ciągłe działania uświadamiające i przygotowujące obywateli na czas kryzysu.

III

Dla Polski budowanie północnego formatu współpracy jest koniecznym dopełnieniem polityki zagranicznej w Europie opartej dotychczas na polityce zachodniej związanej z członkostwem w NATO i UE, polityce południowej materializującej się m.in. w ramach inicjatyw infrastrukturalno-gospodarczych i formatu Trójmorza oraz polityce wschodniej opartej na przyciąganiu do Europy takich państw jak Ukraina, Mołdawia czy Gruzja.

By ugruntować ten polityczny kierunek – obok wspólnych interesów oraz inicjatyw – potrzebujemy jednak intelektualnej obsługi idei zacieśniania współpracy w ramach Bałtyku. Jej merytorycznego obudowania i wspierania. Potrzebujemy studiów i badań nad lepszym zrozumieniem wzajemnych punktów widzenia. Wspólnej promocji znaczenia regionu wśród sojuszników. Wspólnej dyskusji w NATO o kolektywnej obronie regionu Bałtyku po akcesji Szwecji i Finlandii. Paradoksalnie przyjęcie nowych państw wzmocniło NATO, ale stworzyło też nowe operacyjne wyzwania. W końcu potrzebujemy analizy i badań działań Federacji Rosyjskiej w regionie, bo Rosja Bałtyku dziś nie odpuszcza. Rozwija flotę bałtycką m.in. o serię planowanych okrętów podwodnych. Buduje nowe porty morskie i planuje zwiększyć handlowe wykorzystanie akwenu z powodu wzrostu ryzyka i jej osłabienia na Morzu Czarnym.

Państwo polskie w ramach narodowego budżetu finansuje dziś wiele ośrodków analitycznych. Polski Instytut Spraw Międzynarodowych jest nakierowany przede wszystkim na politykę globalną w wymiarze zachodnim, podobnie Instytut Zachodni w Poznaniu, Ośrodek Studiów Wschodnich na analizę wschodniego sąsiedztwa, a lubelski Instytut Europy Środkowej wzmacnia naszą analizę w rejonie Trójmorza. Mimo iż jesteśmy krajem nadmorskim, o silnych i rozwijających się interesach na Północy, nie zbudowaliśmy dotychczas ośrodka analitycznego wypracowującego politykę związaną z basenem Bałtyku i jego sąsiedztwem. Po odzyskaniu niepodległości po 1989 r. Polska nie rozwinęła geopolitycznej myśli skierowanej na Północ. Dziś dojrzewające w warunkach zagrożeń państwo bezwzględnie musi tę lukę wypełnić.