Rzeczpospolita: "Wojskowe uczelnie wkrótce czeka rewolucja " - Wydarzenia - Biuro Bezpieczeństwa Narodowego

22.08.2011

Rzeczpospolita: "Wojskowe uczelnie wkrótce czeka rewolucja "

Zachęcamy do zapoznania się z publikacją dziennika Rzeczpospolita autorstwa red. Edyty Żemły, w której szef BBN minister Stanisław Koziej wypowiada się na temat reformy szkolnictwa wojskowego.

Zostaną tylko dwie wyższe szkoły oficerskie z pięciu. Jedna ma kształcić specjalistów, a druga generałów.

Zwycięska batalia Bronisława Komorowskiego o to, by nie tworzyć akademii na bazie dęblińskiej Szkoły Orląt (w piątek Sejm podtrzymał weto prezydenta w tej sprawie), to dopiero początek rewolucji, jaka w najbliższym czasie ma zostać zainicjowana w szkolnictwie wojskowym.

Dziś kandydaci oraz oficerowie mogą się kształcić w pięciu wyższych uczelniach wojskowych: w Akademii Obrony Narodowej, Wojskowej Akademii Technicznej, Akademii Marynarki Wojennej, Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu i Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Jednak wkrótce resort obrony narodowej przygotuje zmiany w tym zakresie.

– Zostaną opracowane na podstawie postanowienia prezydenta, który określił je w dokumencie dotyczącym głównych kierunków rozwoju Sił Zbrojnych na najbliższe lata – mówi gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Na czym ma polegać reforma? – Na podstawie już istniejących szkół powinny powstać dwie uczelnie – podkreśla gen. Koziej. Jedna zostałaby zbudowana na bazie WAT i kształciłaby oficerów dla wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych: lądowych, lotniczych, specjalnych i Marynarki Wojennej.

Pracownicy WAT, z którymi rozmawiała "Rz", twierdzą, że uczelnia jest gotowa podjąć się takiej roli. – Dowódcy powinni znać przede wszystkim sprzęt, na którym będą pracować – wyjaśnia jeden z pracowników technicznej uczelni. – My zaś jesteśmy w stanie ich tego nauczyć. Mury naszej uczelni już opuszczają oficerowie, którzy są lotniczymi specjalistami m.in. w zakresie łączności, obsługi sprzętu. Marynarze, którzy stali się fachowcami od nawigacji, techniki. Nie wspominając o Wojskach Lądowych, dla których uczymy saperów, chemików, łącznościowców.

Druga uczelnia powstałaby na bazie Akademii Obrony Narodowej, ale kształciłaby nie tylko kadry wojskowe.

– Akademia Bezpieczeństwa Narodowego (bo tak miałaby się nazywać – red.) obejmowałaby cały obszar bezpieczeństwa państwa. Mogłaby kształcić np. dyplomatów, policjantów, polityków. A jeżeli chodzi o wojskowych, to trafialiby tam najważniejsi dowódcy – wymienia gen. Koziej.

Szkoły w Gdyni, Dęblinie i Wrocławiu przestałyby być uczelniami wyższymi, a stałyby się ośrodkami szkolenia dla poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych.

– Ale też byłyby ośrodkami dla absolwentów cywilnych uczelni wyższych, którzy tam mogliby dostawać patenty oficerskie – wyjaśnia szef BBN.

Zaznacza, że reforma musi być przeprowadzona stopniowo, by ci, którzy zaczęli studia na określonej uczelni, mogli je ukończyć. – Nie można zmieniać reguł gry w jej trakcie – mówi gen. Koziej.

Źródło: Rzeczpospolita (www.rp.pl)