Od ekspansji do konsolidacji: czy nadchodzi nowa era transformacji NATO? - Wydarzenia - Biuro Bezpieczeństwa Narodowego

14.06.2012

Od ekspansji do konsolidacji: czy nadchodzi nowa era transformacji NATO?

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego minister Stanisław Koziej dla Onet.pl podsumowuje szczyt NATO w Chicago.

Minął już wystarczający czas od szczytu NATO w Chicago, aby spróbować syntetycznie ocenić jego rezultaty oraz znaczenie i rolę w rozwoju Sojuszu. Wydaje się, że za najważniejszy, aczkolwiek być może nieco ryzykowny, wniosek można uznać tezę, iż szczyt w Chicago kończy pozimnowojenną fazę transformacji NATO i rozpoczyna jej nową erę.

Przez ostatnie 20 lat Sojusz dostosowywał się do radykalnie i szybko zmieniającego się środowiska bezpieczeństwa głównie kosztem swej podstawowej funkcji, czyli bezpośredniego bezpieczeństwa państw członkowskich. NATO angażowało się w operacje poza swoim terytorium traktatowym, pozostawiając na dalszym planie zadania obrony terytorium traktatowego. Był to model "rozwoju przez redukcję", rozwoju jednej funkcji za cenę innej: poszerzania funkcji pozatraktatowej kosztem redukcji funkcji traktatowej. Był to model transformacji (przekształcania) posiadanych dotychczas zdolności obronnych w ekspedycyjne. NATO opłacało swoją transformację posiadanymi zdolnościami obronnymi, a mówiąc ogólniej – czerpało z pozimnowojennej nadwyżki komfortu poczucia własnego bezpieczeństwa.

Ale tej waluty zaczęło w ostatnich latach już brakować. Zwłaszcza w Europie. Nadwyżki zaczęły się wyczerpywać. Uświadamiać to zaczęły kolejne wydarzenia z ostatnich lat. Wojna rosyjsko-gruzińska wykazała, że zdolności obrony własnego terytorium są wciąż potrzebne także w Europie. Nie można bezkarnie z nich rezygnować. Kryzys finansowy dowodzi, że o środki na bezpieczeństwo w ogóle nie będzie łatwo i potrzebna jest priorytetyzacja ich wykorzystania. W warunkach skromności środków najpierw powinniśmy je przeznaczać na to, co jest najważniejsze, co jest pierwszą potrzebą strategiczną. Amerykański "manewr strategiczny" przeniesienia swego głównego zainteresowania do rejonu Azji i Pacyfiku uświadamia Europejczykom konieczność większej troski o własne bezpieczeństwo u siebie w domu.

Pod wpływem oddziaływania powyższych zdarzeń można zaobserwować w ostatnim czasie tendencję do reorientacji strategicznej Sojuszu.  Widać to było wyraźnie chociażby w podejściu do operacji libijskiej czy też obecnie w coraz większym sceptycyzmie wobec zaangażowania w Afganistanie. Skrótowo można go wyrazić zdaniem: skoro Amerykanie przenoszą się z Europy do Azji, my musimy wracać z Azji do Europy. Jednym słowem, maleje zainteresowanie operacjami poza obszarem traktatowym. Ale jednocześnie trudno sobie wyobrazić, aby NATO mogło w ogóle uchylić się od tego typu zadań. I na tym polega główne wyzwanie strategiczne, w tym transformacyjne, przed jakim stoi obecnie Sojusz.

Istotę nowego modelu transformacji NATO, jaki w wyniku tego wyzwania zaczyna się kształtować, można sprowadzić do frazy: „najpierw dom (home first)". Jeśli NATO chce mieć swobodę operowania poza obszarem traktatowym, najpierw musi zapewnić poczucie bezpieczeństwa państw członkowskich na swoim terytorium. Wszystkich państw. Bo niektóre takie poczucie już dziś mają. Ale duża część członków NATO nie. Jeśli NATO jako całość ma być skuteczne, to jako całość musi czuć się bezpieczne. Bezpieczeństwo wewnątrz NATO musi być niepodzielne. To jest konieczny warunek skuteczności strategicznej Sojuszu w nowym środowisku bezpieczeństwa.

W Chicago dało się zauważyć, że takie myślenie zaczyna zdobywać zrozumienie coraz większej liczby członków Sojuszu i dlatego można sądzić, że przypieczętowany tam został ostatecznie zwrot strategiczny kończący pozimnowojenną erę rozwoju NATO i zaczynający nową erę. O ile główną cechą tej pierwszej była ekspansja, poszerzanie strategicznego oddziaływania, to nową erę charakteryzować będzie przede wszystkim konsolidacja. Od ekspansji do konsolidacji – tak można skrótowo określić zwrot strategiczny, w którego obliczu stoi obecnie NATO i który być może w przyszłości będzie łączony z niedawnym szczytem w Chicago.

Czy rzeczywiście będziemy w przyszłości mogli mówić w NATO o „zwrocie chicagowskim”?  Podstawy do pozytywnej odpowiedzi można znaleźć w treści debat nad dwoma głównymi problemami: zdolnościami obronnymi i operacją afgańską.

Na szczycie nie było już żadnych zastrzeżeń ani wątpliwości co do priorytetowego traktowania funkcji obronnej Sojuszu ustanowionej przez artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego. Ze zrozumieniem większości spotkały się wnioski Polski i szeregu innych państw o podobnym położeniu geostrategicznym, aby mocniej uwiarygodnić tę funkcję przez praktyczne przedsięwzięcia planistyczne (aktualizacja planów ewentualnościowych) i organizacyjne (ćwiczenia z wojskami). Mocnym akcentem w debacie i decyzjach szczytu na ten temat stało się stanowisko w sprawie kontynuowania budowy sojuszniczej obrony przeciwrakietowej, jako parasola obronnego nad terytorium państw NATO. Często w debacie podkreślano potrzebę budowy sojuszniczej cyberobrony. Powszechnie uznano koncepcję Smart Defence za dobry instrument budowania zdolności potrzebnych do realizacji pełnego spektrum zadań Sojuszu.

W tym świetle za swego rodzaju potknięcie w przygotowanych dokumentach planistycznych można uznać pominięcie w katalogu minimalnych wymagań wobec przyszłych zdolności wojskowych Sojuszu tych potrzeb, które dotyczą prowadzenia operacji bojowych o dużej intensywności i skali powyżej korpusu. Są one wszakże niezbędne zarówno dla wiarygodności obrony kolektywnej, jak i w szczególnie wymagających operacjach kryzysowych spoza art. 5. Zwrócił na to uwagę w swoim wystąpieniu Prezydent Bronisław Komorowski, apelując jednocześnie do Sekretarza Generalnego, aby roztoczył osobistą pieczę nad wyeliminowaniem tego niedopatrzenia w dalszym procesie planistycznym.

Co do Afganistanu – na szczycie też nie było już żadnych wątpliwości wśród sojuszników, że NATO musi zakończyć operację wojskową w 2014 roku, zgodnie ze strategią z Lizbony w 2010 roku. Mało tego – w Chicago doprecyzowano ją o tzw. „kamień milowy procesu „transition”, czyli o plan przekazania już w 2013 roku władzom afgańskim pełni odpowiedzialności za bezpieczeństwo i przejście do ich wsparcia z „drugiej linii” w sytuacjach, w których nie będą w stanie samodzielnie sobie poradzić. Przypomnijmy, że Polska, a w tym bezpośrednio Prezydent Bronisław Komorowski był współautorem strategii lizbońskiej i opowiadał się cały czas za jej konsekwentną i bezwarunkową realizacją. Warto to podkreślić, bo jeszcze niedawno pojawiały się opinie i sugestie, że zakończenie operacji afgańskiej powinno być warunkowane sytuacją operacyjną na miejscu.

W Chicago Sojusz zadeklarował gotowość wsparcia Afganistanu na prośbę jego władz także po 2014 roku, ale wyłącznie w charakterze działań doradczych, szkoleniowych i pomocowych, w tym pomocy finansowej. Jednoznacznie stwierdzono, że nie będą to operacje bojowe. Nie będzie takich operacji pod sztandarami NATO po 2014 roku. To też warto odnotować, bo jest to ustalenie przyjęte bezpośrednio na szczycie, za którym Polska też się opowiadała.

Widać wyraźnie, że NATO jest już zmęczone operacją afgańską, coraz powszechniej uświadamia sobie ryzyka pułapki strategicznej, w jaką tam wpadło. Po Afganistanie będzie to więc z pewnością już inne NATO. Jakie? To dzisiaj jeszcze kwestia otwarta. Ale na podstawie przygotowań i przebiegu szczytu w Chicago można chyba zaryzykować tezę, że będzie to NATO raczej konsolidujące się wokół swej podstawowej funkcji, jaką jest bezpośrednie bezpieczeństwo państw członkowskich, aby poprzez to budować możliwość akceptowanego przez wszystkich sojuszników angażowania się na zewnątrz w obronie i wsparciu innych wspólnych interesów swych członków.


S. Koziej, Od ekspansji do konsolidacji: czy nadchodzi nowa era transformacji NATO?, "Onet.pl", 14 czerwca 2012 r., http://wiadomosci.onet.pl/kraj/od-ekspansji-do-konsolidacji-czy-nadchodzi-nowa-er,1,5160744,wiadomosc.html